niedziela, 14 marca 2010

budujesz, remontujesz, urządzasz

Obejrzeć wszystkie filmy nominowane do tegorocznych Oscarów - postanawiam sobie przerzucając katalogi z mini ptysiami i lukrowanymi tortami na zmianę z folderami kolorów farb o malowniczych nazwach typu: mleczna sonatina czy kaszmirowe scherzo... Nie wiem kiedy to zrobię, ale chcę wrócić do rytmu oglądania filmów i czytania książek. Tych krótkich chwil, kiedy na własne życie spoglądam z perspektywy bohaterów z ekranu lub stron. Czekają na mnie Pamiętniki niemłodej już mężatki. Czekają na mnie 3 tygodnie. Zdaje się, że jeszcze poczekają.

Robimy codziennie mały krok do naszej małej stabilizacji, ale o tym, że każdy z nich jest de facto krokiem milowym przekonuję się dopiero wtedy, gdy spotykam kogoś dawno niewidzianego, kto nad ogromem rzeczy, które mam do opowiedzenia, lekko załamuje ręce. To dobrze tak iść do przodu.

piątek, 5 marca 2010

i znowu

I znowu nie miałam czasu opisać swojego życia. Minął kolejny miesiąc wypełniony blogowym milczeniem. "Permanentny niedoczas" - powiedziałby lekarz po przeprowadzeniu wywiadu i analizie objawów. "Tak. Mamy kilku pacjentów ze schorzeniem analogicznym do Pani. Niestety, wszyscy to beznadziejne przypadki. Bez szans na wyleczenie."

poniedziałek, 8 lutego 2010

sugeruję, że zawsze trzeba się starać

Zbliża się chwila długo wyczekiwanego egzaminu. Już pojutrze w ręku dzierżąc stos kartek oprawionych granatowym plastikiem, usłyszę trzy pytania, które przepuszczą mnie do świata dorosłych i należycie wykształconych. Im dłużej o tym myślę, z tym większym trudem otwieram poraz ostatni wysłużony zeszyt z notatkami na marginesach. Otwieram go już od środy, gdy dowiedziałam się o ustalonej dacie... i nie otworzyłam ani razu. Nie chodzi o chęć przekory, o lenistwo, ale o jakiś wewnętrzny strach, że jeśli to zdam, to do tego etapu życia już nigdy nie powrócę. Bo choćbym zapisała się jeszcze na kilkanaście kierunków i zdobyła tyleż dyplomów, to już zawsze będę Panią, żoną, odpowiedzialną kobietą w gronie tych młodych oczu, które kiedyś tak doskonale rozumiałam. Może więc nie zdać i pozostać w tym zawieszeniu?

Zostały dwa wieczory. Dzisiaj zacznę czytać. M. podchodzi do mnie, a w ręku trzyma książkę Roberta Monroe, wg mnie kompletnego wariata, i patrzy wymownym wzrokiem, gdy zamiast otwierać notatki przeglądam "Fabrykę muchołapek". Gdy pytam go równie wymownym "Co??!!", słyszę: "Nic. Sugeruję, że zawsze trzeba się starać".

poniedziałek, 1 lutego 2010

raz w roku

Raz w roku nastaje taki czas, gdy życie korporacyjne nagle się ożywia. Pracownicy klaustrofobicznego open space'u zaczynają chodzić ponad chodnikami (a raczej ponad wykładzinami) i z wypiekami na twarzy planują kilkanaście godzin zabawy. Doroczna feta z nieograniczoną ilością jedzenia i picia nadciąga wielkimi krokami, wynagradzając tym samym pozostałe 365 dni szarych tygodni 2010 roku. Obserwuję ten stan rzeczy z dużym zaciekawieniem będąc jednocześnie i widzem i uczestnikiem rzeczonego teatru. Wylosowałam żółty kawałek papieru, więc przebieram się za Chiny i równie nerwowo, co inni, zaczęłam dzisiaj szperać w internecie w poszukiwaniu inspiracji. Życie zatacza koło. Ostatnia przebierana impreza, to zdaje się mikołajki. Miałam 9 lat i byłam przebrana za kota. Strój szyła mama. I dziś niezastąpiona przy projektowaniu kimona z zasłony. Vivat korporacja! Vivat (wszystkie) Stany!

niedziela, 31 stycznia 2010

pod koniec dnia

Milczę, choć pod koniec dnia jest zawsze tyle do opowiedzenia. Jednak na słowa nie wystarcza miejsca. Emocje wciąż się piętrzą i zajmują każdą myśl a wszystkie nasze dzienne sprawy oplatają niczym bluszcz, czasem nie dając odetchnąć.

Dawno już nie nosiłam w sobie tylu sprzecznych myśli. Wydarzenia ostatnich miesięcy rzuciły mnie na głęboką wodę odpowiedzialności, tę samą, która wydawała mi się już być dobrze znaną. Nadzieja i rezygnacja walczą o swoje zaszeregowanie w mojej głowie, a gdy tylko nastaje błoga beztroska sięgam po listy Domagalik i Wiśniewskiego. Tak, tego samego, którym kilka lat gardziłam. Irytowały mnie jego powieści, ta tematyka, ta płytkość, ta niezrozumiała popularność. Dziś czytam jego listy do Domagalik i myślę sobie, że facet nie jest zły, tylko czuje inaczej niż ja. Ale wciąż pozostaje w zgodzie ze sobą, gdy odczucia te przenosi na kartki mało intrygujących fabuł, które wydaje od czasu do czasu. Nie ukrywam jednak, że czytam to dla Domagalik. Imponuje mi jej sposób widzenia świata, dynamiczny i bezkompromisowy zarazem. Jej wiedza i doświadczenie, nabyte, jakby się mogło zdawać z wielką lekkością i mimochodem wraz z upływem lat, sprawiają, że jej zazdroszczę. To jest kobieta, która zna odpowiedzi, a taką kobietą chciałabym być.

środa, 11 listopada 2009

znów od nowa

Znów zaczynam wszystko od nowa. Żegnam obecne biurko i te kilka par oczu, które witały mnie codziennie rano przez ostatnie miesiące. Znów pojawię się w nowym miejscu i nie będę wiedziała czy dam sobie radę nerwowo robiąc notatki na tygodniowym szkoleniu. Znów będę wyczekiwała ostatniego dnia miesiąca, by odetchnąć na widok przelewu pojawiającego się na koncie.

Ale tym razem szaleję. Wchodzę na drogę zupełnie mi nieznaną. Z ulgą(bo tak ciezko o stabilną pracę) i lekkim jękiem zawodu (bo przecież nie po to studiowałam) będę się w najbliższych miesiącach uczyć nudnego funkcjonowania w nowym systemie.

Życie zweryfikowało wiele moich wizji, zapewne nie pierwszy ani ostatni raz. I gdy zaczynam wątpić, gdy coś ściska w dołku, że z tylu marzeń trzeba było zrezygnować, M. siada koło mnie i mówi: "Czuję, że teraz będzie lepiej. Dziękuję". I będzie. Musi.

czwartek, 5 listopada 2009

asertywnie

Uczę się odmawiać. Grzecznie i bez wyrzutów sumienia. Bo gdy dla męża mam mniej czasu niż dla wszystkich innych, to znak, że czas wrócić do priorytetów. Codziennie jest bieg i stos spraw do załatwienia, ktoś chce się spotkać, ktoś pogadać, komuś jest źle... A. ma interes, B. ma chandrę, C. chce tortu w kształcie kulturysty na wieczór panieński. Brakuje ciszy, a wszystko dlatego, że czasami trzeba po prostu powiedzieć "nie", nie dlatego że się czegoś zrobić nie może, a dlatego że się nie chce w imię celów wyższych jak własne zdrowie i spokój ogniska domowego. A telefon niech dzwoni. Odsłucham wiadomość.